same uszy... Więc choć niby Barbarka panna cudna jak jagoda, ale... ojciec nic nie doda...
A ja bo znowuż tak: swego chowu człowiek jestem, węża w kieszeni mam, pieniądzę szanuję, bo kto grosza nie ceni, ten szeląga nie wart.
Gospodarstwo prowadzę po staremu, w trzy pola; nowości nie lubię, bo mi jeszcze nieboszczyk ojciec zapowiadał: „Synku, nie buduj! łataj, podpieraj, a zbieraj; pamiętaj, że gdyby nie glina i mech, toby cieśla, za przeproszeniem, z głodu zdechł; kładź na dziurę łatę, będziesz miał intratę...“
Mądry to był człowiek, świeć Panie nad jego duszą! Słucham też jego rady, w domu siedzę, bo pańskie oko konia tuczy, a kto nie dopatrzy wzrokiem, ten dołoży workiem — służbę trzymam w garści, bo myszy wojują, gdy kota nie czują — a pieniążki składam, gdyż ziarnko do ziarnka, to się zbierze miarka.
Siedzę ja sobie, paniedzieju, raz wieczorem przed domem, letnią porą, aż tu dryndula się toczy.. Dziurdziulewicz jedzie... Właśnie myślałem o nim; o wilku mowa, a wilk tuż... Witam, ale dumam sobie: Nie ma karesu bez interesu; przyszła koza do woza... Ale po co?
Mówi: Tak cię kocham, Wicusiu, żem się stęsknił do ciebie...
Ano... lepiej mieć stu przyjaciół, niż jednego nieprzyjaciela; na grzeczności nikt nie traci, a gość
Strona:Klemens Junosza - Monologi. Serya druga.djvu/105
Ta strona została skorygowana.