Dawniej nie znali ludzie tego, co teraz.
Gdzie kto mieszkał, to i mieszkał; chłop w chałupie, dziedzic we dworze... insze państwo i żydy w Warszawie.
Teraz im się zachciało letkiego powietrza i aby jeno lato, zaraz ci z pięknych pokojów warszawskich pcha się to precz do chłopskich chałup według tej letkości.
Gospodarze mają ztąd zarobek... I ja także gospodarz jestem, nazywam się Grzępiel, po imieniu Franciszek, chałupę mam i gości z Warszawy co roku.
Dla nich to kosztu nie żałowałem, dwa pomieszkania z chałupy robię, a sam z kobietą i dziećmi do stodoły się na lato wynoszę... Dwa pomieszkania zrobiłem i rewerendów dwie, jedna ode drogi, druga od obejścia, precz dzikiem winem obsadzone; piaskiem przed progiem wysypałem, świniom chodzić nie daję do stancyi, do państwa prosiąt nie puszczam, psa na uwięzi trzymam, żeby jakiej letniczki bez pończochę nie ugryzł; dogadzam każdemu jak wrzodowi i myślita, że są kontente?
— A to powiadają: gospodarzu, robaki łażą po ścianach, a to powiadają: gospodarzu, muchy, muchów trzymacie za dużo!
— A jakże — mówię — pani letniczka chce? W zimie muchów niema, bo na to jest lato, żeby
Strona:Klemens Junosza - Monologi. Serya druga.djvu/140
Ta strona została skorygowana.