Ta strona została skorygowana.
Któraż to godzina? Kwadrans po czwartej! Wielki Boże! Obiad dopiero co się skończył, a miał być na drugą punktualnie.
Co za ironia! Punktualność i nasza Wojciechowa, zegar i gapiowstwo, pośpiech i rozlazłość w najwyższym stopniu!
Zapowiedziałam jej, że o dwunastej siadamy do stołu, w przekonaniu, że wyguzdrze się na drugą. Jej się zdawało, że ja wspominałam pierwszą i dała wszystko prawie surowe o trzeciej, dogadując jeszcze, że co nagle, to po dyable.
Niechże kto wytrzyma z taką babą! Mąż mój nie miał tej siły, uciekł.
Usłyszał też przed wyjściem, o! usłyszał, ale... on do tego przyzwyczajony; rządzi się filozofią obojętności. Tak to przynajmniej nazywa po swojemu...