Niech ich djabli porwą, czas coraz cięższy jest.
Ten łobuz Leoś ma racyę. Ja zrobiłem się drugi raz Feniks i wylazłem z popiołu.
Do galanteryi nie było po co wracać; hurtownicy już nie chcieli dać kredytu, więc handlowałem potrochu pieniędzmi...
No, ale i ten interes w ostatnich czasach zaczął się robić nieprzyjemny, więc założyłem mój wielki magazyn z garderobą na raty...
To trochę idzie, bo ludzie lubią elegancko wyglądać, jeżeli ich to niedrogo kosztuje.
A u mnie garderoba jest bardzo tania, ja potrafię dać najmodniejszy garnitur za kilkanaście rubli!
Plotkarze mówią, że ja kupuję stare łachy od handlarzy...
Pfe!
Ja mam wszystko z samego Wiednia, a czy w Wiedniu kupują od handlarzy, tego nie wiem.
Ja patrzę tylko na plombę. Który magazyn potrafi dać teraz z plombą? Co najwyżej zdobędzie się na ołowiane guziki.
Głowa mnie bolała od myślenia nad tem, jaką nazwę nosić ma mój magazyn.
Już byłem zdecydowany na „Kalifornię,“ ale Leoś otworzył mi oczy — będzie „Feniks.“ Śliczny interes, śliczna firma.
Strona:Klemens Junosza - Monologi. Serya druga.djvu/85
Ta strona została skorygowana.