Ludzie trochę zarobili, a właściciel też taki sam był, jak i był...
Ten dom jest ładny dom. On mi się podobał... Ja w tym czasie zajmowałem się specyalnie stręczeniem domów, handlem, zamianą na majątki ziemskie, spekulacyą. Otóż ten dom pierwszy właściciel chciał koniecznie zamienić na majątek ziemski. Sprzykrzyło mu się spokojne życie w Warszawie, chciał wsi. Postarałem się o majątek, śliczny kawałek gruntu, złoty piasek! Zrobiła się tranzakcya. Ja dostałem za pośrednictwo od jednego i od drugiego. W rok później szlachcicowi sprzykrzyło się siedzieć w Warszawie i zamierzył zamienić kamienicę na piasek. Posłał po mnie. Ja — i owszem, dlaczego nie? „Za tydzień znajdę panu majątek i amatora na dom.“ Zrobiła się tranzakcya. Mój dom znalazł trzeciego właściciela. Ja wziąłem swoje od jednej strony i od drugiej strony i było bardzo dobrze. Trzeci właściciel nie długo się cieszył domem; był w interesach, potrzebował pieniędzy... Wygodziłem mu parę razy — wpichałem się na hypotekę; bardzo dobrze. Jak się na hypotekę wchodzi, to się z niej nie prędko schodzi, chyba że się spadnie; ale ja nie głupi, potrafiłem się dobrze obsadzić. Po dwóch latach właściciel mego domu zobaczył, że nie ma już co robić w tym domu. Przyszedł do mnie po radę; ja
Strona:Klemens Junosza - Monologi.djvu/108
Ta strona została skorygowana.