do tego starego żyda: „Co wy myślicie wziąć za swego konia?“ On żądał 21 rubli (żeby on 21 razy spuchł!) — ja swoją kobyłkę szacowałem tylko na półdziewiętnasta. Nie targowaliśmy się długo, może wszystkiego dwie godzinki — dopłaciłem mu rubla i kupiłem tego wielkiego, dropiatego paradyera.
Załatwiłem wszystko porządnie, wpakowałem sprawunki do fury, wypiłem u mego szwagra Szmula kieliszek szabasówki i zaprzągłem dropiatego.
Siadłem na wóz...
Jak ten koń zacznie skikać, wierzgać, jak bryknie raz i drugi, to cały jarmark rozpędził. Żydki się śmieli, wołali: „aj waj! Berek! Berek teraz jeździ jak hrabia, Berek kupił cuganta, co z niego smoła cieknie!... Berek, daj temu koniowi do zjedzenia całe pole owsa, do wypicia całe jezioro wody, to on może będzie jeszcze kiedy tłusty.“
Różne śmiechy słyszałem, różne przykre słowa, a tymczasem ten waryat leciał po bruku, przez most, ale jak wpadł na gościniec, gdzie piasek, to zaraz się zrobił całkiem inny koń — cała natura w nim się przewróciła. Widać już swoje takie fanaberye miał... zwiesił łeb do samej ziemi i szedł pomaleńku, jak krowa. Ja jego batem, on stanął, ja jego drugi raz batem, on zaczął wierzgać, walić kopyta-
Strona:Klemens Junosza - Monologi.djvu/79
Ta strona została skorygowana.