— To pani dobrodziejko tak znaczy, że na suchy rok nie ma co zbierać — a na mokry także nie ma się po co schylać, to znaczy, że jeżeli pięknie powschodzi, to w Czerwcu grad wytłucze, a jak nie wytłucze, to w żniwa przyjdzie flaga i z przeproszeniem wszystko zgnoi, jak szczęśliwej śmierci pragnę.
— Więc w takim razie pan dobrodziej uważa że zupełnie gospodarować nie warto.
— Ale owszem, pani, warto — tylko nie na dzierżawie, bo co dla właściciela jest tylko niepowodzeniem, to dla dzierżawcy całkowitą zgubą i dla tego, uważa pani dobrodziejka, wielkich rzeczy za dzierżawę Dąbrówki nie można się spodziewać — chyba, żeby się znalazł człowiek z poświęceniem, który zaryzykowałby całe swoje mienie — jedynie dla tego, aby przyjść z pomocą rodzinie, którą kocha — którą panie dobrodzieju, iż się tak wyrazić ośmielę — szanuje — i który byłby najszczęśliwszym, gdyby mógł z nią wejść w nieco bliższe stosunki.
Obie panie milczały — gość, nie bez pewnego zakłopotania usiłował dokończyć myśl rozpoczętą.
— Radbym jednak wiedzieć, co by szanowne panie powiedziały, gdyby się taki człowiek znalazł, gdyby naprzykład powiedział: — oto moje serce pełne najlepszych chęci — oto mój majątek wcale nie lada jaki — przychodzę was ratować, z warunkiem.
Zosia przerwała tę tyradę.
— Nie kończ pan, rzekła — nie potrzebujemy znać warunku, ponieważ nie przyjęłybyśmy propozycyi ewentualnego dobroczyńcy. Zbyt jesteśmy ubogie, żebyśmy mogły godnie wynagrodzić wielką ofiarę serca; za bogate znów byśmy potrzebowały tak wielkiej jałmużny jak cały majątek tego pana — widzi więc szanowny pan dobrodziej, że tego rodzaju tranzakcyja nie ma żadnych szans powodzenia.
— Ślicznie pani przemawia, prawdziwe perełki sypią się zamiast słów! dla mnie osobiście to rozkosz, jak przytomnej śmierci pragnę — ale dla pań to może kwestyjka bytu.
Strona:Klemens Junosza - Na ojcowskim zagonie.djvu/29
Ta strona została skorygowana.