Strona:Klemens Junosza - Na ojcowskim zagonie.djvu/42

Ta strona została skorygowana.

ją rozszerzyć i zaprowadzić rozmaite nowości.
W zimie jeszcze zwieziono znaczny zapas cegły, a później pan Stanisław sprowadził mularzy i cieśli — i jak tylko dnie sprzyjające robocie nastały, wzięto się do budowy obszernej piwnicy, nad którą stanął schludny i czyściutki domek.
Następnie, kiedy już ten budynek był skończony, zajechały trzy furmanki i imci pan Boruch Lewirant, dotychczasowy pachciarz, z żoną, z dziećmi, stosem czerwonych betów i ruchomości domowych — opuścił Dąbrówkę na zawsze, nie bez żalu zapewne, gdyż jeszcze na wyjezdnem prosił o odnowienie kontraktu.
Kiedy widział, że ten interes jest stanowczo do przeprowadzenia niemożliwy — zapytał:
— Ny, kiedy wielmożna panienka nie ma miłosierdzia nad biednym żydkiem i każe mi sobie wynosić — niech wiem przynajmniej kto tu teraz będzie za pachciarza?
— Na cóż wam ta wiadomość?
— Niech ja wiem kto mnie podkupił — ja jego do rabina zawołam, za co on jest moim wrogiem?
Zosia rozśmiała się.
— On wam bardzo dobrze życzy, Boruchu, mogę wam ręczyć za to.
— Niech moje wrogi mają takie życzenie — to pewnie jaki zagraniczny żyd, nie tutejszy — bo nasze toby sobie bojali zrobić takie podkup.
— Kiedy to wcale nie żyd.
— Ny, to kto un jest?
— To ja jestem właśnie — sama będę pachciarzem.
Żyd aż odskoczył.
— Kikste? wusydues? wielmożna panienka będzie pachciarz? ny — to już świat sobie do góry nogami obrócił — jak ja żyję na świecie i znam tyle obiwatelów, to jeszcze nie słuchałem o takiego pachciarza! Obaczy panienka jaki to kiepski interes, to pfe jest! to żydowski interes, nawet na takie delikatne osobe nie pasuje...
Odjechał tedy Boruch i przez całą drogę użalał się przed żoną i mówił, że już teraz żyć na świecie nie