dnego razu uszlachetnić pojęcia tego ciemnego narodu i 3) Że dzieło, którego on sam chciał dokonać, wymaga systematycznéj pracy społeczeństwa całego i licznych może pokoleń i że ani żaden żyjący radca, ani nawet żaden wnuk jego, téj błogiéj chwili poszanowania światłości chyba nie doczeka...
Zniechęciło to bardzo staruszka. Przez ambicyę tylko, a może bardziéj przez upór, który on w myśli stałością charakteru nazywał, nie zmieniał dotyczasowego systemu postępowania, którym naturalnie zamiast podnosić i uszlachetniać tych ludzi, demoralizował ich raczéj.
W gruncie duszy wszakże nie miał już wiary w to co czyni.
Dla przekonania jednak sąsiadów, że z ludem wszystko można zrobić, postanowił założyć szkołę i przeprowadzić zamianę serwitutów.
Co do pierwszego punktu, wszystko szło jak najlepiéj, gdyż radca deklarował dać plac i ogród, wybudować swoim kosztem dom, wyjednać pozwolenia i przeprowadzić formalności, sprawić meble i utensylia szkolne — to była ofiara ze strony człowieka, który zapewne nigdy w życiu własnych dzieci do téj szkoły posyłać nie będzie. Ci zaś, którzy mieli dzieci do szkoły posyłać, zrobili ze swéj strony to, że bez wielkich trudności raczyli przyjąć ofiarę, gdy zaś przyszło do kwestyi pensyi dla uczonego mistrza, mającego wlewać światło w głowy pastuszków i gdy radca na zasadzie słuszności proponował aby składali się na na nią ci, którzy dzieci pod światłe kierownictwo owego erudyta oddać mają — znalazła się opozycya, burzliwa nawet i członkowie gminnego parlalamentu oświadczyli, że amicus Plato, sed magis amicus Rubelus, co znaczy: że nauka miłą jest — ale rubel milszy.
Po długich pertraktacyach, po pełnych ognia przemówieniach pana radcy, po wystaraniu się o protekcyę osobistości wpływowych, zgromadzenie gminne orzekło, że do składki na nauczyciela należy powołać wszystkich bez wyjątku, a wysokość składek zastosować do ilości posiadanych przez każdego morgów ziemi. Co znaczy, że obywatel mający pięć morgów gruntu i dziewięcioro dzieci, zapłaci za naukę tych dziewięciorga latorośli kilkanaście kopiejek, zaś ten, który ma tysiąc morgów ziemi i ani jednego dziecka, ten który dał darmo plac, ogród, budynek, sprawiał utensylia i
Strona:Klemens Junosza - Na stare lata.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.