— Gdzieby zaś znów miał se tyli śtuk lasu dla nas popsować.
— Ba pewnie, jak mu się będziesz kłaniał, a czapkę w garści miętosił, to ci da panie dobrodzieju dwa patyki i guzik, ale jak mu zagrozisz, że pójdziesz do gubernii, to ci da wszystko co tylko zechcesz... No, napijże się za to piwka mój Cabaju.
Cabaj łyknął, kufel przechylił, resztki na podłogę wylał i spytał:
— Ale gdzież to, mój panie Michałku, stoi takie pisanie, żeby on na ten przykład oddał nam ten las?
Michałek zrobił minę pełną tajemniczości i rzekł:
— Dosyć tego, chcesz więcéj, to dawaj rubla.
Chłop drugi papierek położył.
— Tu jest takie pisanie, — rzekł Michałek, uderzając się w czoło — tu! czy ty wiesz gapiu jakiś, że ja jak ci panie wyrznę prośbę, to będzie szła do samego Petersburga — wiesz?
— Olaboga! i dojdzie?
— Jak amen w pacierzu! ja oto dziś tu przy tym stole piórkiem naskrobię, a za dwa dni to sam gubernator czyta — wiesz?
Chłop głową kiwał z uwielbieniem
— A jednę, trzy lata temu jakem napisał, to szła jeszcze tysiąc mil za Petersburg.
— A bo to tam je jeszcze świat?! — pytał zdumiony chłop.
— Tam jeszcze jest — ale o pół mili ztamtąd już go nie ma wcale.
— Ino co tam je? panie.
— A nic już nie ma, świat się kończy, ot jakby tu — mówił pokazując palcem na krawędź stołu — a tam dziura! het durch aż do samego piekła..
Przeżegnał się na to chłop, ale wracając do sprawy spytał:
— To jakże panie Michałku radzita według onego serwitusu?
— Nie brać, szkody robić co najwięcéj, a jakby on was prawował, to ja wam wyrżnę taką skargę, że będziecie mogli u niego w pszenicy świnie pasać, a cały las dla wsi wyprawuję.
Cabaj pijany do domu powrócił, a kiedy rozpowiedział gromadzie co słyszał — kwestya zamiany służebności została ucięta jak nożem.