Strona:Klemens Junosza - Na szarej jesieni.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

gającej niejako na niego z kołka, na którym wisiała.
Opierając się na najnowszych wynikach badań psiej psychologii, dowodził wuj, że nerw powonienia u tych zwierząt jest kluczem do wszelkich namiętności drobniejszych i większych; czyliż pies winien, że nieostrożność człowieka, ten nerw podrażniła?
Zwalał całą winę na nieuwagę Magdy, która zamknęła Knitę w śpiżarni i wnosił o ukaranie Magdy, na tej zasadzie, że ona to właściwie była przyczyną wypadku.
— Zamykajcie, mówił wuj, bądźcie uważni, nie puszczajcie psów do śpiżarni, a nie będziecie miały szkody, trudno przecież, za wasz niedozór niewinne stworzenie zabijać!
Cóż jednak ta obrona znaczyła w porównaniu z wymownemi słowy oskarżenia. Panna Apolonia dowiodła, że Kurta popełnił zbrodnię przez wrodzoną sobie przewrotność i nikczemność charakteru, że widziano go rano jeszcze, jak spoglądał w stronę śpiżarni, jak następnie pił wodę dla nabrania lepszego apetytu, jak naradzał się z Burkiem, jak potem siedział cały dzień pod drzwiami śpiżarni i udawał że śpi, jak następnie schował się za beczkę i zbrodnię popełnił dopiero wtedy, kiedy wszyscy ludzie już wyszli, gdyż widocznie obawiał się świadków.
Pani pomu nie mogła naopowiadać się dosyć o przebiegłości i wyrafinowanej przewrotności tego psa.
— Wyobraźcie sobie państwo, mówiła, że ten gałgan, jak najdoświadczeńszy zbrodniarz alibi sobie urządził! gdyż na chwilę przed wypadkiem był na podwórzu, i z indykami awanturę zrobił. Mówicie że to głupie zwierzę, nie to nieprawda! to najprzewrotniejszy łotr, jakiego w życiu mojem nie widziałem. To chyba sam lucyper w psiej skórze!
Ponieważ tak wyrafinowana nikczemność, godną jest najsroższego ukarania, przeto pani, przed wpływem pierwszego gniewu wniosła aby jako przykład dla innych, psa na suchej wierzbie powiesić i żeby tam wisiał, aż do sądnego dnia.
Wywiązała się dyspota tak żywa, iż sądziłem, że skończy się na jakiem nieporozumieniu małżeńskim między ciocią i wujaszkiem. Lecz na szczęście wuj ustąpił, wymówiwszy sobie tylko, że Kurta zamiast na powieszenie, skazany zostanie na karę pięciu batów, a egzekucyja wykonaną zostanie przez Kacperka ze stajni.
Wiedział wuj dobrze co robi, powierzając Kacperkowi tę akcyę, bo Kacperek psiarz był wielki, razem z Kurtą w stajni sypiał, obaj różne psie figle płatali, więc też należało przypuszczać, że egzekucya zbyt surową nie będzie.
I rzeczywiście, Kacperek zbił na podwórzu innego psa, aby ten skomleniem swojem złożył dowód wykonania wyroku, i tak sprawdziło się przysłowie, że ślusarz zawinił, a kowala za to powiesili...
Ja jednak nie mogłem przebaczyć pannie Apolonii, że wywołała zamięszanie i zamęt i przerwała opowieść dziadka.
Miałem na drugi dzień rano wyjeżdżać, nie było więc nawet szansy powetowania tej straty.
A taki ciekawy byłem dowiedzieć się o losie rotmistrza, który miał dychawicznego konia i także szczęście do kobiet.
Później podano herbatę, przy herbacie naturalnie rozmowa szła o rzeczach zwykłych, o gospodarstwie, o tem, że ekonom wyniósł ze śpiżarni dwie ćwierci jęczmienia, a gajowy Onufry sprzedał Berkowi zająca, którego zabił w dworskim lesie, dworskim prochem, dworskim śrutem, dworskim kapiszonem i z dworskiego szturmaka, obwiązanego dworskiemi sznurkami...
Różne tu kwestye były dyskutowane, wszystkie kłopoty i przygody dnia rozstrząsane wszechstronnie. Ekonom, pachciarz, parobcy, stangret a nawet bardzo zacna osoba pani Sobiborska, stara gospodyni, była bohaterką chwili, gdyż pomimo wszelkich swoich cnót i zacności, jakąś dużą szkodę zrządziła.
Te wszystkie wieści najenergiczniej były komentowane przez pannę Apolonię, która zalewała nas potokiem słów trzeszczących, jak pytel we młynie, i co pięć minut powtarzała że od samego rana jest tak chora, iż ani jednego słowa nie może przemówić.
Uczułem głęboką nienawiść nietylko do panny Apolonii specyalnie, ale i do wszystkich starych panien w ogóle...
Gdybym był prawodawcą, obłożyłbym je podatkiem tak wielkim, że byłyby zmuszone sprzedać swe wszystkie kotki, pieski, kanarki, zlicytować ziółka, kamforę i konfitury, albo też wyszukać sobie nareszcie jakiegoś męża, który by im zamknął, nigdy niespracowane usta.
Postanowiłem się zemścić i zużytkować cały zapas złośliwości, aby starą pannę doprowadzić do gniewu.
Na początek, zacząłem żartować z jej materacyka, wiecznego bólu zębów, oraz owego aptecznego zapachu, jaki roznosiła do koła.
Czyniłem to z tem większą przyjemnością, że dziadek zaczął drzemać i że już straciłem wszelnadzieję usłyszenia dalszego ciągu przygód ubogiego rotmistrza.
I rzeczywiście, dziadkowi głowa a piersi opadać zaczęła, powieki zamykały się ociężale, wąsiska zwiesiły się smutnie, a słabo trzymana w ręku fajka, upadła na podłogę z łoskotem.
Ciotka wstała, wzięła starowinę pod rękę, wuj ziewnął przeciągle, powiedział mi dobranoc i poszedł do swojego pokoju.
Godzina dziewiąta!! Gdzie indziej wre życie