ny i oznajmił, że ksiądz proboszcz prosi bardzo tego kawalera, co ze szkół przyjechał i jego ojca żeby na plebaniję przyszli.
Rozumie się, że obadwaj pośpieszyli na to wezwanie.
— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, rzekł starym obyczajem szlachcic, kłaniając się nizko całemu zgromadzeniu.
— Na wieki wieków, odrzekł ksiądz, czekam na was i witam. Panowie! rzekł głosem donośnym, proszę o głos.
W saloniku zrobiła się cisza.
— Oto, przedstawiam wam młodzieńca z mojej parafii, który dopiero co świetnie szkoły ukończył, w każdej klasie nagrody brał, a o ile wiem od księdza prefekta, tu pomiędzy nami dziś obecnego, odznaczał się zawsze pracą wielką, pilnością i prowadzeniem się moralnem i wzorowem.
— Tak jest, tak, rzekł prefekt, najlepszy to był uczeń.
Wicek zarumienił się po same uszy, proboszcz zaś dalej mówił.
— Tobie ojcze winszuję, że nie szczędząc kosztu, starałeś się dać edukacyję dziecku, tobie synu zaś żeś ojcowskiej pracy nie zmarnował. Panowie tu obecni pozwolicie, że poproszę i ojca i syna do wspólnego stołu. Ta siermięga, którą nosi poczciwy człowiek, nie ubliży waszym czarnym surdutom.
W odpowiedzi na przemówienie księdza wszyscy pospieszyli uścisnąć grubą rękę szlachcica, który wzruszony, z oczami łez pełnemi, na razie nie mógł się na odpowiedź zdobyć.
Po obiedzie, gdy wszyscy jeszcze przy stole siedzieli, znowuż ksiądz wszczął przerwaną rozmowę.
— Kochani panowie, rzekł, kiedy oto zdarzyła się sposobność, że jesteśmy tu w tak licznym komplecie, to możebyśmy doradzili temu poczciwemu szlachcicowi, co dalej z chłopcem postanowić. Młodzieniec zdolny, wartoby dalej go kształcić, tembardziej, że dziś już nie potrzebuje się koniecznie na pomoc ojca oglądać, lekcyjami sam zarabiać też może.
— Racyja! racyja! zawołano chórem, na szerszy świat! na szerszy świat! szkoda chłopca żeby zdolności marnował, na szerszy świat!
— Doktorem niech będzie, to kawał chleba piękny.
— Inżynierem lepiej, jeszcze nam tu kiedy kolej wybuduje.
— Podobno łacinnik z niego tęgi, możeby więc profesorem został.
— I agronomów także potrzeba. Dziś o porządnego rządcę majątku trudno, niechby się tedy kształcił w tym kierunku.
Strona:Klemens Junosza - Na szerszy świat!.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.