Długa wioska ciągnęła się po nad brzegiem wązkiej, jednak bystro płynącej rzeki. Białe domki otoczone śliwami i czereśniami, wznosiły się na wzgórzu, którego powierzchnia nachylała się nieco ku rzece.
Z przeciwnej strony rzeczki była łąka piękna, usiana mnóstwem kopców, kopczyków i wich, pozatykanych na drągach.
Przez łąkę, środkiem samym, ciągnęła się wązka, dobrze udeptana ścieżka, niby jakaś taśma szara rzucona od niechcenia na tło aksamitnej, różnobarwnem kwieciem upstrzonej zieleni. Koniec tej ścieżki ginął w czarnym lesie sosnowym.
Po za wioską, po za chałupami nizkiemi, rozciągało się znowuż pole porżnięte na długie a wąziutkie zagonki. Na miedzach przysadziste grusze szemrały twardemi listkami, z pomiędzy których wychylały się zielone, drobne i cierpkie owoce.
Miedze liczne pokrywały obszerną przestrzeń pola, niby siecią gęstą, a patrząc na nie, łatwo było się można domyśleć, że wielu, wielu gospodarzy uprawia te wąziutkie, drobne paski ziemi.
Wieś była szlachecka; niegdyś jak wszystkie wioski szlacheckie do jednego zapewne należała rodu lecz potem, gdy się coraz liczniejszemi generacyje stawały, gdy się członkowie rodziny w naturze dzielić ziemią zaczęli, znaczna fortuna podzieliła się na drobniejsze mająteczki, te później na zaścianki, wreszcie na działki tak drobne, że ledwie z trudnością wielką właściciele wyżyć z nich mogli.
Zwykła geneza szlacheckiej wiosczyny.
Rozdrabniano grunta coraz bardziej, stawiano nowe chałupy, dworkami pompatycznie zwane i oto przez przeciąg lat wielu, nieznacznie wzniosła się wieś, tem tylko od zwykłej chłopskiej wioski różna, że sama szlachta w niej mieszka.
Szlachcic za sochą idzie, szlachcianka buraki i marchew piele, a piękne szlachcianeczki, chociaż w Niedzielę parasolek nawet używają, w dzień powszedni tak dobrze idą na zarobek, do żniwa lub kopania kartofli, jak najzwyczajniejsze chłopskie dziewuchy. Klejnot jednak szlachecki jest tam w rewerencyi i w poszanowaniu wielkiem. Stare papiery, nadania i przywileje królewskie, wraz ze stosami akt procesowych, (gdyż jak ryba bez wody