tyczniejszych postaci w szeregach dziennikarzy warszawskich. Bez względu też na to do jakiego kto obozu należał, żałowali i żałują go wszyscy — a wieńce, które mu na trumnę rzucono należały mu słusznie.
Życiem całem zapracował on na nie.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Jako poeta sam się najlepiej scharakteryzował w wierszu przytoczonym na wstępie niniejszego wspomnienia.
Nie miał on Mickiewiczowskiego spokoju i powagi, nie rzucał piorunami słowa, nie odziewał myśli w najkapryśniejsze i najpiękniejsze formy jak Słowacki — ale pod względem prostoty, rzewności i szczerego uczucia może niewielu mu dorówna.
Jakże rzewną, uroczą, a uczucia pełną jest jego piosenka o wierzbie.
„W pustem polu przy drodze
„Stoi wierzba sierota,
„Wicher szarpie nią srodze
„Wierzba z jękiem się miota.
„Łachman kurzu w dzień skwarny,
„W zimie śniegu łachmany,
„Kryją szkielet jej czarny,
„Długą walką stargany.