Czekając rychło Jasiek z miasta wróci
I wieść przywiezie, co się dzieje w świecie,
Bowiem jest w Woli zwyczaj wiekuisty;
Że się w Niedzielę posyła po listy.
Błotnista droga wiedzie z Pacanowa
Na zeschłéj gruszce wrona smutnie kracze,
Zdaleka czasem brzmi trąbka pocztowa;
A na bułanku Jasiek z miasta skacze,
I pęk papierów za sukmaną chowa.
Uszy mu zmarzły, że mało nie płacze...
Lecz nic nie pyta tylko ostro jedzie,
By pan „Nowiny‟ czytał po obiedzie.
Kończy się obiad — już od stołu wstano
Pan Dyonizy zapala cygaro,
A panna Marja z twarzyczką rumianą
Jakąś rozmowę wszczyna z babcią starą
Proboszcz chce kończyć partję niedograną,
W której dwa razy miał po ośm karo,
Ale w tem Jasiek z miasteczka nadjechał...
I każdy swoich zamiarów zaniechał.
— Co za nowiny?! — towarzystwo pyta
Pakiet Jankowi wyrywając z ręki,
— Po czemu zboże w mieście? okowita?
Czy Bluszcz i książki przyszły dla panienki.
— Jaki telegram? niech księżulko czyta.
— Czy i do Mani jest liścik maleńki,
A Jasiek mówi: — Ej, zimno piekielne,
Tak to wieś wita nowiny niedzielne.
Najpierwszy proboszcz gazety rozkłada
I w okulary srebrne nos kulbaczy...
O, bo nasz proboszcz polityk nie lada!
Jak tylko jaką gazetę zobaczy,
Strona:Klemens Junosza - Nowiny Niedzielne.djvu/3
Ta strona została uwierzytelniona.