Strona:Klemens Junosza - O sto cekinów!.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzał na pargamin, a podniósłszy wzrok swój do wysokości brody Alego, rzekł doń:
— Cóż znaczy sto cekinów w porównaniu ze skarby twojemi o! Ali. Są one jako ziarnko piasku na niezmierzonych obszarach pustyni.
Ale wielką jest zaprawdę nienawiść Imbir-baszy przeciwko tobie — a jeżeli kadowie każą mu oddać cały liść palmowy, wtenczas i rzesza upomni się o to.
Na to odpowiedział Ali z pokłonem:
— Większą jest mądrość twoja, a wymowa twoja poruszy sędziów, pójdź o wielki rzeczniku, a upomnij się o sprawiedliwość.
— Dziesięć lat rzecze Bej, nie zdejmowałem mesztów moich w pałacu kadych, mam mnogie wory cekinów, sady oliwne i pałace, jakoż mam teraz iść?
Sława moja brzmi szeroko od granic chińskich, aż pod krainy niewiernych, przecz mam sięgać po więcej.
— O! nie odmawiaj! zawołał Ali głosem wielkim, a dam tobie i futro przednie z soboli, i srebra skrzynię pełną i złota...
I weszli niewolnicy Alego składając skarby wielkie w przysionku pałacu wielkiego rzecznika.
A po chwili Ali wracał w stronę swego pałacu przy ulicy Królów.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Przyszedł nareszcie dzień al-arbaa, a wrota i dziedziniec pałacu kadych zalegały tłumy...