Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.
— 102 —

Co chce przez to powiedziéć? Dlaczego wyraża się jakby z lekceważeniem „tylko o to idzie?“ a przecież to „tylko“ to jedyny cel jéj życia i zabiegów, dlatego „tylko“ ona pracuje, przebywa w obcym domu, znosi wszelkie przykrości i upokorzenia.
— Ja nie rozumiem — rzekła — znaczenia pańskiego wykrzyknika. Śmieje się pan, że mi „tylko o oto idzie“, ależ upewniam pana, że tylko i wyłącznie. Innego celu nie ma w mojem smutném życiu.
— Panno Zofio — rzekł — porozumiejmy się; pozwól mi pani wytłomaczyć tę rzecz bliżéj. W mojem odezwaniu się nie było myśli lekceważenia pani najszlachetniejszych intencyj, broń Boże! Ja chciałem tylko powiedziéć, że przeszkoda, o jakiéj pani mówi, da się z łatwością usunąć, że na czas pewien może pani być zupełnie zwolniona od swoich obowiązków i spokojna o dach nad głową i kawałek chleba dla swoich najdroższych.
— Jakim cudem?
— Bardzo prostym, najzwyczajniejszym sposobem. Dwór w Zabłociu jest duży, a chleba w nim nie braknie. Przez rok, dwa, czy ile będzie potrzeba, mama i siostrunia pani mogą w nim dysponować. Druga siostra, która u mnie mieszka, przyjmie je z otwartemi rękami.
— Serdecznie, serdecznie dziękuję za tę propozyę, za ten dowód dobroci i życzliwości, ale my byśmy nie mogły przyjąć...