Dopust Boży powiadam wam, sprawiedliwie dopust Boży.
— I myślę i myślę i zmiarkować sobie nie mogę, do czego wy to powiadacie.
— Aleście naszego dziedzica znali?
— Oto! co nie miałem znać, albo to się raz w waszéj wsi bywało?
— Ano, skoroście znali, to musicie wiedziéć, że on sam już we świętéj ziemi spoczywa; synek jego Bóg wié gdzie się obraca i tylko sama pani z panienkami we dworze została, a teraz oto i jéj i tym sierotkom na zły koniec przyszło.
— O!
— Ajuści, folwark się obniszczył, komorniki przyjechali, co jeno było we dworze posprzedawali, a teraz oto i całą fortunę żyd na licytacyi kupił; trzeba było pójść na bruk im sierotom. Oj Michale, Michale, bywa i chłopu kiepsko na świecie, jak mu Bóg miłosierny zły los da, ale jak na państwo bieda przyjdzie, to jeszcze im gorzéj niż najbiedniejszym chłopom.
— To jest prawda — odezwał się Michał — bo czy tak czy siak, choćby się, na to mówiący, chłopu na najgorszy koniec obróciło, choćby mu i rolę i chałupę i dobytek sprzedali, toć mu dwie zdrowe ręce ostaną i niemi się będzie przed biedą oganiał. Wiadomo, moi złoci, bo już takie z mocy Boskiéj założenie jest, żeby w chłopie twardość była
Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —