Ta strona została uwierzytelniona.
X.
Kilka tygodni upłynęło od chwili, w któréj siostra miłosierdzia wezwała panią Władysławę do Zosi, kilka tygodni niepewności, walki młodych sił życia z niszczącą siłą śmierci.
Młodość zwyciężyła, przemogła chorobę, a na bladéj twarzyczce Zosi zaczęły się ukazywać ledwie dostrzegalne rumieńce.
Pani Władysława była codziennym gościem chorej, otaczała ją najtroskliwszą opieką, czuwała nad nią, jak matka nad dzieckiem rodzoném.
Gdy już lekarze pozwolili Zosi opuścić łóżko, pani Władysława rzekła do niéj:
— Droga moja, teraz zabieram cię do siebie. Nie protestuj! Chcesz, czy nie chcesz, ale wezmę cię ztąd.
— Pani...