przyrzecz mi naprzód, że będziesz panowała nad wzruszeniem.
— Tyle już wzruszeń przeszłam!
— To, o którém mówię, będzie wzruszenie radosne.
Kareta zatrzymała się, pani Władysława ujęła Zosię za rękę i wprowadziła do mieszkania.
— Oto, moja Zosiu, jest twój pokoik — rzekła. Urządziłam go jak dla rekonwalescentki. Jest sporo kwiatów i dość powietrza, a przytém zupełna cisza, żaden zgiełk nie dochodzi tutaj, chyba szmer maszyn do szycia z pracowni, ale do tego można się przyzwyczaić. W szafie znajdziesz książki, jeżeli czytać zechcesz. Jest ich tam sporo... Przebędziesz w tym pokoju dotąd, dopóki do zdrowia nie przyjdziesz. Siły ci powrócą, myśli swobodniejsze a wtedy postanowisz, co daléj uczynić.
— O, moja pani, czémże ci się odwdzięczę?...
— Sercem się płaci za serce! Już mówiłyśmy o tém... Kochaj mnie, a będziemy skwitowane zupełnie. Jeszcze słowo! Wraz ze zdrowiem wróci twoja wolność, ale ponieważ przypuszczałam, że saméj będzie ci smutno, przeto postarałam się o towarzyszkę dla ciebie.
— Ah!...
— Tak i to jest właśnie niespodzianka, o któréj ci mówiłam. Twoja towarzyszka jest młoda
Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.
— 157 —