— Ciągle mówimy... — odezwała się młodsza.
— I jeszczeście nie powiedziały sobie setnéj części tego, co powiedziéć pragniecie. Wszak prawda, Zosiu?
— Pokazuje się, że nas pani zna wybornie.
Pani Władysława rozśmiała się.
— Czy was znam!? Boże drogi! Przecież i ja byłam kiedyś młoda i miałam swoje marzenia, pragnienia, miałam przyjaciółki serdeczne, przed któremi spowiadałam się ze wszystkich myśli swoich... Nieraz, gdyśmy się zeszły, to końca gawędce nie było... a cóż dopiero mówić o was, o dwóch siostrach, które spotkały się po długiém niewidzeniu, po takich ciężkich przejściach. Zdaje się, że przez rok cały miały byście przedmiot do rozmowy.
— Istotnie! — odezwała się Helenka — to prawda.
— Jabym wam nie przeszkadzała, ale obowiązek gospodyni każe mi prosić was do stołu i poetyczny urok waszéj rozmowy przerwać zwyczajną, powszednią prozą życia. Chodźcież się posilić panienki.
Gdy już wszystkie trzy zasiadły przy stole, Zosia odezwała się nieśmiało:
— Jaka ja jednak jestem niedobra i niewdzięczna...
Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.
— 161 —