Przez kilka tygodni, podczas których Zosia znajdowała się ciągle w domu pani Władysławy, Kamiński nie zajrzał do siostry ani razu. Nie chciał się narzucać, wolał pozostać zdaleka i cieszyć się nadzieją, że z czasem, gdy wrażenia bolesne pod wpływem czasu złagodzone zostaną, gdy Zosia uspokoi się cokolwiek — będzie mógł podjąć na nowo starania...
Wolał oczekiwać, aniżeli przyjść w porze niewłaściwéj i stracić nadzieję na zawsze... Była ona zbyt drogą dla niego, ażeby ją mógł na jedną kartę postawić.
Zdaleka się więc trzymał i czekał, ufając, że czas najlepszym i najwierniejszym sprzymierzeńcem mu będzie.
W Warszawie bywał często i o ukochanéj swojéj najbardziéj szczegółowe miał relacye. Wiedział, że zdrowie jéj z każdym dniem powraca, że na twa-