Nie zastanawiałem się nad stylem ogłoszenia, albowiem chodziło mi głównie o rzecz. Pokój ze wspólném wejściem, przy zacnéj rodzinie, z samowarem i z życiem — toż to marzenie! Nie mogłem miéć własnéj rodziny, przygarnę się do cudzéj — a może, może znajdę — owo ciepło, którego tak gorąco pragnę.
W jednéj chwili znalazłem się u stróża.
— Mój przyjacielu — rzekłem — wciskając mu w rękę wielką miedzianą dziesiątkę (żeby przecie poczuł, że coś dostał) — mój przyjacielu, gdzie mieszka zacna rodzina, mająca do odnajęcia pokój ze wspólnem wejściem?
— Nijakiéj ja tu rodziny nie znom — odrzekł zbieracz dziesiątek z namysłem — jeno na drugiem piętrze mieszka pani Szwalbergowa i chce jeden pokój odnająć.
— Prowadźcież mnie do niéj.
— Po co? dyć pan i sam dobrze trafi, prawa oficyna, osiemnasty numer, nawet widzi mi się, że tam je napisane coś na drzwiach.
Pobiegłem, o ile na to pozwalały wązkie i brudne schody. Na drugiem piętrze, na drzwiach oznaczonych n-rem 18, była przybita blaszka z napisem „Evelina v. Szwalberg.”
Zadzwoniłem nieśmiało.
— Zaraz — odezwał się jakiś opryskliwy głos — proszę poczekać!
Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/201
Ta strona została uwierzytelniona.
— 193 —