Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —

zacierając kontury wzgórz, lasów, drzew i chałup chłopskich — coraz stawały się gęstsze, coraz ciemniejsze, aż pokryły wszystko prawie czarnym, żałobnym całunem.
Wiatr zerwał się niewiadomo zkąd i zaczął szarpać smukłe topole nadwiślańskie i przysadziste wierzby nad wodą, rwał z nich listki i na skrzydłach swych lotnych niósł je w przestrzeń nieprzeniknioną okiem, czarną, nieskończoną...
Biedne listki!