Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.
— 233 —

dowanie opuścić i gospodarstwo objąć, ale zobaczyć Pustelnię pragnąłem koniecznie. Paliła mnie ciekawość jak téż wygląda mój własny kawałek ziemi? Czy taki jest jak inne, czy może przyjemniejszy, piękniejszy?... Od młodych lat chowałem się w mieście, wśród murów, tam spędziłem najpiękniejszy czas życia — a przecie, gdy mi przyszło na myśl, że posiadam własny kawałek ziemi — to zapachniała mi ona osobliwie; poczułem, że mnie do niéj coś ciągnie, wabi, że woła prawie ludzkim głosem. Powiadają, że niektórzy ludzie we krwi już mają takie dla ziemi kochanie, widocznie w moich żyłach nie insza też krew płynęła.
Otrzymawszy urlop, udałem się do Pustelni.
Przez trzy, czy pięć dni jechałem po drogach najszkaradniejszych i wertepach, bo zjechawszy z głównego traktu, trzeba się było bocznemi drogami, przez wielkie lasy, przez bagna dostawać. Jechałem rzemiennym dyszlem, jak to mówią... Z początku, na głównym trakcie z żydami, bo wówczas wielkie brodzkie bryki chodziły i można niemi było wygodnie, chociaż bez wielkiego pośpiechu, peregrynować, a późniéj na bocznych szlakach chłopskiemi furkami się wlokłem, od wsi do wsi, nocując po karczemkach, albo-li téż, co przyjemniejsze było, pod gołém niebem, w lesie.
Ładny był czas wtedy, a już noc piękna szczególnie, bo w dzień gorąco dokuczało, nocą zaś wie-