Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/244

Ta strona została uwierzytelniona.
— 236 —

wiada: a właśnie, że go nie ma. Tak to panie i z onym chłopskim rozumem, musi on bez to dobry, że go nie ma, ale co ta bajdurzyć, niech się pan położą, ta i usną. Jeśli pan nie wzgardzą, toby można sukmaninę moją pod głowę...
— Bóg zapłać, człowieku — odrzekłem — do spania nie mam jakoś ochoty, wolę oto raczéj, na gwiazdy patrzając, pogwarzyć... Wy znacie Pustelnię, byliście tam kiedy?
— A juści znam, znam panie... Oj, oj, bywało się tam nieraz, bywało... nasza wieś do książęcych dobrów należąca, to czasem wypadnie do lasu, właśnie aż pod samą Pustelnię dojeżdżać.
— Powiedzcież mi tedy co o niéj.
— Ta i co mam powiedziéć? Pustelnia i dość. Jać to i panowego dziadka znałem, co w onéj Pustelni siedział; kawalir to piękny był, a jak się w mundur ubrał, a kaśkiet na głowę włożył, to jakby go kto z malowanego obrazu wykroił... Wojna była, dziadek poszedł i jak poszedł, tak i nie przyszedł już więcéj. Takie to już snać w onéj Pustelni założenie; jak ludzka pamięć sięga, żaden tu dziedzic jeszcze głowy swojéj nie położył, jeno zmarniał wśród obcego narodu za morzami... starzy ludzie gadali, ale ja téż! Po co ta wielmożnemu panu takie rzeczy powiadać.“
Lekki dreszcz uczułem w sobie, ale to nie było z przerażenia, tylko od nocy chłodnéj, a może od ro-