Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/324

Ta strona została uwierzytelniona.
— 316 —

czyki z brylantami, aż oczy bolą patrzyć! I co mu z tego wszystkiego?
— Jakto co? bogaty jest.
— To prawda. On pierwszy bogacz na okolicę. Jedź pan do Lubartowa, do Firleja, do Kocka, do Kamionki, za Kamionkę, do samych Łysobyk — nie znajdziesz pan takiego bogacza — ale niech-no pan zajrzy jemu w głowę! ha! ha! co tam jest w jego głowie! całkiem nic. Jedno z drugiem nic!
— Musi jednak coś być — kiedy się dorobił i przyszedł do majątku.
Berek się rozśmiał.
— Nie, panie, ja widzę, że pan dobrodziéj nie zna się na takich interesach...
— Być może.
— Przepraszam, bez urazy godnéj osoby — ja panu to wytłomaczę. Do interesu głowa wcale nie potrzebna jest.
— Więc cóż?
— Szczęście! Kto ma szczęście, temu każdy interes pójdzie jak najlepiéj — a kto nie ma szczęścia, temu i dziesięć głów nie pomoże. Takie było prawo od samego początku świata, takie teraz jest i takie będzie do samego końca.
— W takim razie, niechże mi Berek wytłómaczy, do czego służy głowa?
— Ha! ha! głowa! Głowa służy do uczoności. Głowa to jest kufer, to jest tłomok, to jest cała sza-