— Co ja myślę? — rzekł po chwili, — co ja myślę? Co mam myśléć? ja nic nie myślę.
— Ale przecież.
— Jeżeli mam prawdę powiedziéć... ja jestem z mojéj głowy kontent. (Niech ona zdrowa będzie!) Mnie ją Pan Bóg dał, a ja — dodał z dumą — nie żałowałem kosztu...
— Jakto?
— Ja pakowałem w tę głowę co tylko wlazło, i jeszcze w nią kładę. Ja ciągle czytam, jak tylko czas mam to czytam, jak przyjdzie szabas czytam, jak pójdę do szkoły to także czytam, albo słucham co mądre ludzie gadają.
— Może dla tego właśnie nie masz do interesów szczęścia?
— Prawdę pan powiedział — ja nie mam szczęścia! Nie jestem bogaty, trochę nawet biedny jestem — a nawet cały kapcan jestem — ale za to mam swój honor. Mnie ludzie znają.
— Być może, ale robota nie tęgo ci idzie.
— Co ja mam na to poradzić! Komu teraz idzie robota? kto ma kawałek chleba? Temu lat dziesięć, może piętnaście... tak! piętnaście lat temu, to ja powiedziałem, że nasze miasto całkiem zbiednieje, że wszystkie nasze żydy będą mieli gorzkie życie... Kto nie wiedział co w mojéj głowie jest, ten się śmiał i nie chciał wiary dać — ale byli tacy co wierzyli, i niech się pan spyta, czy się wszystko
Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/329
Ta strona została uwierzytelniona.
— 321 —