Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/334

Ta strona została uwierzytelniona.
— 326 —

— Co się zaczęło?
— Nieszczęście! Przyjechali geometry, inżyniery, zaczęli mierzyć... krótko mówiąc, za dwa lata już była koléj żelazna.
— Alboż to nieszczęście?
Berek uśmiechnął się ironicznie.
— Proszę pana, — to właśnie jest cała zguba, od tego miasto upadło, a my wszyscy skapcanieli. Teraz weź pan na delikatny rozum. Ja nie chcę sądzić Gdali furmana, ale mnie się zdaje, że on musiał dużo grzeszyć. Na jego domu pokazał się czarny kot, koło jego domu stał czarny kozioł, z jego domu uciekła dziewczyna — i patrz pan, kto najpiérwszy skapcaniał? kogo najpiérw kolej zgubiła? — Gdalę furmana! Kogo zaraz za nim zgubiła — drugich furmanów. Ja się téż tak spodziewałem; bo proszę pana, furmany to grube ludzie są; oni ciągle w drodze — a gdzie najłatwiéj można zgrzeszyć? — w drodze! Skapcanieli furmany, skapcanieli kupcy, krawcy i szewcy... wszyscy skapcanieli. Jeden tylko Dawid-Jojna bogacz jest, ale co nam z tego? Źle jest na świecie, bardzo jest źle, przez to, że ludzie bardzo dużo niedobrych rzeczy robią... a czarny kot ciągle pinuje żeby im zrobić zgubę.
To rzekłszy Berek, zwiesił głowę i zamyślił się.
Było to na gościńcu prowadzącym do Lublina. Berek przysiadł się na mój wózek, ponieważ Berek w ogóle miał taki system podróżowania. Jak mu