— Są takie rzeczy, o których wszyscy wiedzą i są takie książki, w których jest napisane to co było — i nikt nie może powiedziéć, że tak nie było. Przecież musiał Berek słyszyć, że w Lublinie nauczali kiedyś wielcy rabini.
— Ha! ha! i jacy rabini, same nabożniki, uczone!
— Myślisz Berku, że o nich nie ma w książkach?
— Ja wiem, wiem — w różnych żydowskich książkach to jest.
— Nietylko w żydowskich, jest i w polskich...
— To nie może być!
— Jest, jest — bo dla czego nie miałoby być? O wielkich uczonych zawsze się świat dowié i szanuje ich.
— To prawda! ma pan recht! Ja sam byłem świadkiem jak raz do powiatu przyszedł rabin, nawet nie żaden wielki rabin, ale taki zwyczajny — to jemu postawili krzesło, żeby on sobie siadł! I urzędniki miarkowali, że dla duchownéj osoby należy się krzesło...
— Czemuż się więc dziwisz, że o prawdziwie wielkich rabinach ludzie coś wiedzą. Słyszałeś coś pewnie o rabi Salomonie Loria? rabi Salomonie ben Jehuda.
— Aj waj! ktoby nie słyszał?
— Przecież to lubelski rabin, wielki uczony. Umarł tu w Lublinie, temu z górą lat trzysta. Za-
Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/352
Ta strona została uwierzytelniona.
— 344 —