Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/360

Ta strona została uwierzytelniona.
— 352 —

panie, zrobiło się takie zdarzenie, co trudno sobie pomiarkować, trudno nawet pomyśléć...
— Cóż się stało?
— Cały pagórek zaczął się ruchać!...
— Niepodobna!
— Źle powiadam cały! pół pagórka, źle powiadam pół! ten kawałek placu, na którym kościół był. Pomaleńku, pomaleńku, jak rabin czytał, ten plac z kościołem, z dzwonami, z ludźmi, opuszczał się coraz niżéj, niżéj, niżéj... powoli, ale ciągle niżéj — a żydzi stali na kirkucie i bali się ruszyć, bo wszystkich taki strach ogarnął, jakby już koniec świata przyszedł; jakby cała ziemia miała się, broń Boże, zapaść, zginąć, poleciéć w głębie, w przepaść, jakby już ze światem miał być koniec...
— A daléj? cóż daléj się stało?
— Co się miało stać? Zrobił się krzyk, gwałt, lament! Ktoby nie robił lamentu, kto chce włazić w ziemię, jak na ziemi ma żonę, dzieci, interesa! Oni wszyscy tak myśleli no i wié pan co się stało?
— Co?
— Ny — najpiérwsze panowie, szlachta, dziedzice, same hrabie, księża, poszli co najprędzéj na kirkut do rabina i powiedzieli tak i tak: Niech pan rabin nie zrobi komu taką przykrość, niech pan rabin sobie uspokoi! Za co ma być między nami sprzeczka? Jak wiadomo panu, w takim interesie to już się nie można kłócić... trzeba prosić.