— Ha! ha! a wiesz-że ty, że i serce, i mózg ludzki krajano na drobne kawałeczki po dziesięć tysięcy razy, że nie masz tam odrobiny najmniejszéj, któraby nie była opisana, wystudyowana, nazwana, po sto razy odrysowana w książkach i atlasach; a pomimo tego, czyż poznał kto sferę ducha i uczuć ludzkich, czy znalazł te struny tajemnicze z których życie częstokroć piekielne akordy dobywa? Delikatne struny, nawiązane w sercu téj biednéj obłąkanéj, brutalna ręka losu, szarpnęła tak silnie, że pękły wszystkie odrazu, wszystkie, prócz jednéj, w któréj zaklęta jest nuta wiecznie drgająca żalem i boleścią niezmierną... Ha! cóż na to poradzić... co zrobić?... Słuchaj! — rzekł po chwilowéj przerwie — oni mi zabrali wszystkich chorych... lecz téj nie trzymali długo w opiece, oddali mi ją po kilku niefortunnych próbach. Zwątpili o swoich siłach widocznie — lecz w tym razie i ja w swoje siły nie wierzę.
— Panie! — rzekłem — nauka idzie naprzód, może przyszłość...
Uśmiechnął się gorzko.
— Mój drogi — odrzekł zanim jaki mędrzec rozwiąże te niezbadane zagadki, moja pacyentka zmieni mieszkanie i przeniesie się o kilkaset kroków daléj... na cmentarz.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |