faktorzy rekomendują tanie zajazdy. Gwar i krzyk. Zosia nie umiałyby się ruszyć w tym zgiełku, ani rzeczy swoich odnaleść, ale na szczęście zajął się nią towarzysz podróży. Rzeczy odebrał, do dorożki zanieść kazał; byłby nawet chętnie odwiózł Zosię do babki, ale narzucać się nie śmiał.
Uścisnął jéj tylko rękę na pożegnanie i powodzenia życzył.
Doróżka stanęła wkrótce na Starem mieście. Zosia zeskoczyła, wzięła swoją walizkę i weszła do sieni wązkiéj, długiéj, o nierównéj posadzce kamiennéj. Kopcąca lampka naftowa oświetlała wnętrze tego sklepionego korytarza.
Usłyszawszy, że ktoś chodzi po sieni, stróż wysunął się ze swej kryjówki.
— A do kogo to? — zapytał gburowato.
— Mój człowieku, ja tu przyjechałam do mojéj krewnéj, pani Burhardt; czy nie moglibyście mi powiedziéć, gdzie ona mieszka?
— E... he! moja panienko, ona daleko tera mieszka.
— Nie w tym domu? czy się wyprowadziła?
— A juści! wyprowadziła się na Powązki.
— Umarła! — zawołała z przerażeniem Zosia.
— A dyć zmarło jéj się temu tydzień. Dochtory przychodzili, ale co to pomoże! na śmierć doktora nie ma.
Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.
— 35 —