— Mamo! i ja bym pojechał — prosił nieśmiało chłopczyk.
— Dobrze, pojedziesz!
Po chwili doróżka wiozła wszystko troje ku Staremu Miastu.
Niełatwo było natrafić na ślad Zosi, bo w którym domu na Starem Mieście nie mieszka jaka emerytka? Rozpytywali stróżów, aż nareszcie po długiem poszukiwaniu znaleźli jednego, który mógł coś o przyjezdnéj panience powiedziéć.
— Taka cieniuchna? — pytał — chuderlawa na gębie.
— Tak! szczupła... — potwierdził pan Józef.
— Przyjechała deruśką z poczty i miała ze sobą skórzany kuferek?
— Istotnie miała walizkę skórzaną.
— Ano, to rychtyk będzie ta!
— Pokażcież nam, proszę, gdzie mieszka, potrzebujemy się z nią widziéć.
— Albo ja wiem gdzie ona mieszka... jak sobie przyjechała, tak i odjechała.
— Przecież miała stanąć w tym domu u swojéj krewnéj.
— A juści, właśnie, jeno że się stała taka przygoda, ona krewna pomarła i pochowali ją, a ta panienka wybrała się do niéj w gościnę.
Pani Władysławw spojrzała na brata.
Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.
— 42 —