siłam, żeby została na noc, żeby choć odpoczęła trochę.
— Nie wié pani dokąd pojechała? — spytał pan Józef.
— A no, pocztą pojechała, sztankielerką, czy jak się tam zowie, niby tą co do Brześcia odjeżdża.
— Do Brześcia?!
— Nie do samego Brześcia, ale w tamtą stronę, podobno w Łukowie, czy w Białéj miała wysiąść, a potém jeszcze w bok parę mil. Dość, że odjechała wieczorem, sama ją odprowadziłam na pocztę. Dobra, kochana panienka, pokochałam ją jak rodzone dziecko! I oto pamiątkę po niéj mam. Dziękowała mi za nocleg, jakby Bóg wié za co... i powiada tak: „Moja pani Pętlicka, za tę przysługę, coś mi wyświadczyła, za twoje dobre serce nie śmiałabym ci ofiarować pieniędzy.” Małom nie wybuchnęła, bo jakże, proszę pani! ale ona nie dała mi przemówić i powiada, że „serce można tylko sercem odpłacić,” jak mi Bóg miły tak powiedziała — a zaś mówi: na pamiątkę naszéj znajomości przyjmijcie — powiada — książeczkę do nabożeństwa” i położyła paczuszkę na komodzie. Ja nie patrzyłam, bo to i żal mnie zdjął i już naprawdę był czas — dopiéro za powrotem spoglądam, a tu książka nowiusieńka, śliczności! i jakby dla mnie zrobiona, bo litery wielkie, a ja na oczy nie bardzo. Będę się codzień modliła, żeby Pan Bóg nad tą dobrą panieneczką...
Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.
— 50 —