— Może być!...
— Powtóre, a co w moich oczach znaczy najwięcéj, pochodzi z rodziny obywatelskiéj.
— No...
— Mój Leonie, przeczuwam, że chcesz się wyrwać z jakąś uwagą, a ja tego nie lubię... twoje demagogiczne przekonania schowaj gdzie pod ziemię i w mojéj obecności nie popisuj się niemi. Obecnie zwłaszcza, mógłbyś ich nie pokazywać nikomu.
— Przecież nic nie mówię...
— Ale myślisz... to na jedno wychodzi!
— Nie, Andziu!
— Nie protestuj, proszę, znam cię dobrze. Wiem, że udajesz białego, ale w gruncie rzeczy jesteś czerwony, a ja nie chcę, żebyś takim był.
— Przecież gdybym był taki, jak mówisz, nie ożeniłbym się z tobą... jesteś arystokratka.
— O, to nie dowód, mój panie. Wszyscy jesteście jednakowi, boście wszyscy mężczyzni. Potomek Bayarda zajrzy w oczy lada chłopce, byle tylko była piękna — a najczerwieńszy demagog padnie do nóg księżniczce... żeby go tylko chciała...
— Ależ, droga Andziu...
— Oh! nie przerywaj, o to nie ma sporu, pod tym względem nie może być dwóch zdań.
Gdy tak państwo Leonowie rozmawiali ze sobą. Zosia ukończywszy lekcye, zamknęła się w swym pokoiku, aby odpocząć trochę i zanim poproszą do
Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.
— 62 —