Stało się to dopiero w Lipowie.
Baronównę zajął bardzo kandydat przez panią Leonową wynaleziony. W oczach téj damy miał on poważne kwalifikacye, jako właściciel dużéj fortuny, a choć majątek jego wskutek wiadomych przejść był zniszczony, chociaż ciężary znaczne spadły na niego, było jednak do przewidzenia, że energiczny gospodarz przetrwa złe czasy i wyjdzie z nich cało.
To wszystko wyjaśniła siostrze pani Leonowa, a zarazem usiłowała ją przekonać, że wdowcy bywają zazwyczaj lepszymi mężami aniżeli kawalerowie, a dzieci po pierwszéj żonie mogą się przywiązać do macochy tak dobrze, jak do rodzonéj matki.
Panna Franciszka wysłuchała bardzo uważnie tych racyj i zaczęła obserwować kandydata z innego stanowiska.
Po piérwszéj wizycie uczuła do niego żywą sympatyę, po trzeciéj już za nim tęskniła, po szóstéj spostrzegła, że go kocha i że życie bez niego nie ma dla niéj żadnéj wartości.
Młoda jego twarz przy zbielałych przedwcześnie włosach wydawała jéj się ideałem męzkiéj urody, a opowiadania, jakie o nim krążyły, jego czyny, pełne poświęceń i tragiczne wypadki, które przeżył, otaczały go w oczach baronównéj jakąś świetlaną, pełną uroku aureolą.
Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.
— 69 —