Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.
— 80 —

siostro? Każdy z nich jest poniekąd artystą i zachwyca się pięknemi pannami.
Rzekłszy to panna Franciszka, pewna, że słowa jéj zrobiły pożądany efekt, wyszła.
— Franiu! Frania, wróć się! — wołała pani Leonowa.
Frania wszakże udała, że nie słyszy.
Pani Anna była niezmiernie wzburzona; zaczęła szybko chodzić po pokoju, stukając energicznie małemi obcasami, do głowy jéj cisnęły się najrozmaitsze myśli i uczucia.
— Jakto? — myślała — Leon! ten Leon, który dotychczas był tak posłuszny i pokorny, który jéj myślami myślał, jéj życzenia spełniał, do jéj woli we wszystkiém się stosował... ten Leon — nie to niepodobna, nie sposób... Wiary dać trudno... a przecież...
Podejrzenia zaczęły niepokoić panią Annę i przypominała sobie każdy gest, spojrzenie, każde słowo męża, wyrzeczone do Zosi i rozważała i rozpamiętywała.
Czyżby i on grał tak zręcznie komedyę przywiązania i uległości bez granic?
Spojrzała przez okno. Właśnie w téj chwili pan Leon powracał z folwarku. Szedł spokojnie, powoli, z powagą, właściwą ojcu rodziny, obywatelowi kraju i człowiekowi o solidnym majątku... Palił cygaro z takim spokojem, jakby w myśli nie-