— Posyłam jak zwykle, cztery razy na tydzień.
— Chyba ośm, albo dziesięć.
— Kiedy poczta tylko cztery razy przychodzi.
— Być może, ale od niejakiego czasu...
— Zmienili rozkład poczt na naszym trakcie? nie słyszałem o tém.
— Nie, tylko w naszym domu korespondencya zwiększyła się niepomiernie. Piszemy masę listów i liścików.
— Czy tak?
— Udajesz, że nie wiesz.
— Istotnie piérwsze słyszę... Wprawdzie moja korespondencya jest nieco większa niż dawniéj.
— Wierzę bardzo, ale przecież nie załatwiasz jéj wyłącznie przez pocztę...
— Tak, czasem koresponduję przez posłańców umyślnych.
Pani roześmiała się gorzko.
— A czasem oczami! — rzekła.
Pan Leon wziął to za objaw dobrego humoru małżonki.
— Prawda — rzekł śmiejąc się — i to się praktykuje, zwłaszcza, gdy wypadnie siedziéć naprzeciw mojéj, zawsze pięknéj pani.
Pani Leonowa przeszyła swego małżonka groźném spojrzeniem; on zaś zmieszał się, nie wiedząc o co chodzi, lecz przewidując burzę.
Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.
— 82 —