Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.
— 86 —

piérwszego kroku do pojednania nie robił, to ostatecznie piękna pani, widząc, że góra do Mahometa przyjść nie chce, musiałaby tak postąpić jak turecki prorok i sama przyjść do góry; lecz że zobaczyła uległość i pokorę wielką, więc drożyć się zaczęła.
Na czułe powitania odpowiadała bardzo sztywnym ukłonem a prezentu przyjąć wcale nie chciała.
— Możesz go pan ofiarować komu chcesz, byle nie mnie... — rzekła. — Ja świecideł nie potrzebuję.
Panna Franciszka, choć jéj się garniturek bardzo podobał, również ofiary szwagra nie przyjęła, mówiąc, że prezent to za kosztowny dla niéj i że nie umiała by go nosić.
Widząc, że fiasco zrobił i w dyplomatycznych wyrachowaniach się zawiódł, pan Leon poddał się losowi i zastosował z pokorą do nowego w domu porządku.
Dom w Lipowie stał się nieznośny. Pan trzymał się oddzielnie w swoich apartamentach, pani cierpiała w swoich, do południa grała rolę ofiary w batystach, z rozpuszczonemi włosami, od południa w sukni nieodmiennie czarnéj, bez żadnych ozdób i błyskotek. Z mężem widywała się tylko podczas obiadu i to nie codzień, gdyż migrena nie zawsze pozwalała jéj ukazywać się przy stole. Pana Fran-