Ta strona została uwierzytelniona.
krzątała się po izbie i po komorze, aż przyszykowała tobołek spory.
Nazajutrz skoro świt się zrobił była już za wsią. W tobole na plecach niosła masło i sery, w koszyku kilka kur, co mogła uzbierała z domowego gospodarstwa i spieszyła na targ do miasta. Dobre dwie mile drogi przed nią, dwie mile ją czeka z powrotem, a tu zdrowie nie tęgie, sił nie wiele.
Przemoże się jednak babina, zajdzie i powróci przed nocą, bo ją myśl o dziecku wzmocni i pokrzepi...
On tam biedaczysko, pomiędzy paskudnym narodem, febrę przeszedł, „śtyk” złamał — jakże go zostawić w kłopocie, jak nie posłać jakiegoś wspomożenia?