Strona:Klemens Junosza - Ostatnia instancya.djvu/2

Ta strona została uwierzytelniona.
Klemens Junosza.
OSTATNIA INSTANCYA.
MONOLOG.



Ja zawsze mówię, że mężczyzna powinien być przedewszystkiem mężczyzną, bo gdyby nie był mężczyzną, to oczywiście... no, byłby prawdopodobnie czem innem, malowaną lalką, panną na wydaniu, albo ja wiem czem zresztą?
Zasada moja jest taka: mina groźna, wąsy do góry, w ustach cygaro, styl lapidarny, energia, stanowczość, decyzya szybka, jednem słowem siła!
Bismark był czcicielem siły, był jej wyznawcą, i do czego doszedł! Europę zadziwił, światu zaimponował, to rozumiem, to jest mężczyzna.
Co do mnie, pochlebiam sobie, że i ja też; nie w Europie, nie w świecie, bo według stawu grobla, ale u siebie, w domu.
Słowo mur, rozkaz błyskawica, gniew piorun, a niechno mnie, czego Boże uchowaj, passya porwie, niechno ja się rozchodzę, to panie dobrodzieju, wióry lecą, wszystko idzie w puch, proch i marynatę.
Naprzykład wychodzę na ganek, krzyczę: „Maciek!” Żeby pod ziemią był, w tej chwili musi wyskoczyć, stanąć wyprostowany, czapkę zdjąć i powiedzieć: słucham pana.
U mnie zawsze tak. Orać to orać, żąć to żąć, młócić to młócić, żeby kamienny deszcz z nieba padał, żeby siarka i smoła z pod ziemi buchała, żeby się piekło trzęsło, musi być jak ja chcę, jak każę i jak mi się podoba. Wojtek do lasu po drzewo — to po drzewo, Marcin do kowala — to do kowala; Franek do miasta — to do miasta bez żadnego gadania. Słuch jest, służba drży, wszystko na jednej nodze, piorunem, w oka mgnieniu.
Znają mnie z tego. Wiadoma rzecz, jaki pan taki kram. Pan energiczny i służba ruchliwa, robota się pali, a wszystko podług mej woli. Głos mój słychać o wiorstę, a jak czasem zaklnę siarczystemi, to nie przesadzam, ale zdaje się ludziom, że grzmot słychać. Inaczej nie rozumiem.
Człowiek bez stanowczości, bez woli, bez siły, poddający się wpływom, to nie człowiek, tak jak kowal bez młota nie kowal, bo czemże u licha kułby żelazo?!
Wczoraj na przykład huknąłem na kucharkę, żeby mi na obiad był rosół, zapowiedziałem raz ale stanowczo. Przychodzi południe dają barszcz. Co u pioruna? Pani tak kazała.
A jeżeli pani to... przepraszam.
Energia i tylko energia stanowi mężczyznę. Od dziecka było to moją dewizą. Nazywali mnie też koledzy niezłomnym Kacperkiem.
Pamiętam, przyjechałem do domu na wakacye ze szkół, z trzeciej klassy. Nie tęgą miałem cenzurę. Matka mówi: ucz się Kacperku — ja