Strona:Klemens Junosza - Pan Grubopłaski.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

czego pan Antoni puścił cugle, chwycił się rozpaczliwie za grzywę, a koń niósł go w szalonym pędzie wprost do Kałużewa, przebiegł przed domem pani Fichtenbaum, przeskoczył kilka płotów i nie zatrzymał się aż w stajni u proboszcza, zkąd już na piechotę nasz bohater udał się do domu.





III.
Opodeldok nie jest lekarstwem na serce — filozoficzne uwagi pani Fichtenbaum, oraz sadzawka jako ostatnia woda téj powieści.

Łatwo to jest wyleczyć stłuczone kości, łatwo naprawić zepsuty zegarek, ale zreperować serce, w które wkradł się robak miłości, to trudno — a bardzo trudno, jak cię poważam szanowny czytelniku. Miłość to fatalna choroba, skoro się czepi serca — bądź zdrów — nie ma dla ciebie lekarstwa w żadnym składzie materyałów aptecznych...

Panu Antoniemu nie posłużyła podróż na kasztanie, leżał w łóżku i jęczał boleśnie, a wzdychał tak ciężko, aż się podnosiły rolety niebieskie w apartamentach pani Fichtenbaum. Miejscowy cyrulik, jedyna pomoc medyczna dla całego miasta Kałużewa i zachwycającéj jego okolicy, leczył go wszelkiemi środkami, jakie wskazywała mu nauka i doświadczenie, a nieoszacowana pani Fichtenbaum otaczała swego chorego lokatora najstaranniejszą opiekę i prawdziwie macierzyńską troskliwością...