„Co zmiarkowawszy, przystępuję blizko,
„I pytam djabła: — Powiedz mi mój panie,
„Dlaczegoś zmienił swoje stanowisko
„Na jakieś czarne urzędy szatanie,
„I czy dla ciebie urząd ten jest lepszym,
„Niżeli handel kawą albo pieprzem?
„ — Nu — co pan myśli, rzekł szatan przewlekle,
„Że handel tylko istnieje na ziemi,
„I że geszeftów nie robi się w piekle?
„Ja tutaj jestem wraz z braćmi mojemi,
„I ztąd prowadzę wszystkie interesa,
„Kupna, sprzedaże, lichwę i procesa.
„Gdy mi to prawił, jam wytrzeszczył oczy,
„Patrzę na niego niby na warjata,
„Jakto? on w piekle jeszcze proces toczy,
„I interesa prowadzi wśród świata?
„Jakto? więc Judy zabiegliwe plemię,
„Ma w posiadaniu i piekło i ziemię!?
„Gdy mi myśl taka do mózgu się ciśnie,
„Lucyper sądząc że mocno mnie zdziwi,
„Jak złoży usta, jak krzyknie, jak świśnie,
„A tu jak z worka już szachraje żywi,
„Lecą na biédce — chudego chabeta
„Batogiem ćwicząc, krzyczą: wiśta! heta!
„Przez kilka godzin szła ta defilada
„Przed Lucypera zamyśloném okiem,
„I z każdej biédki coś przed nim upada,
„To garniec wódki, to worek z obrokiem,
„To gęś, to kura, to rewers szlachcica,
„Sery, kartofle, masło i pszenica...
„Wszyscy krzyczeli wielkim głosem: hura!
„A z owych darów na piekieł podłodze