pan major emeryt, gorący wielbiciel Napoleona, stary doktór zawzięty wróg francuzów, i rewizor tabaczny, zawsze milczący i ściśle neutralny — spieszyli na pocztę i zatapiając się w gazetach, ćwiertowali Europę na drobne kawałeczki, wypowiadali wojny, bili, masakrowali na wszystkie strony, dopóki nie zawarli pełnego chwały i korzyści pokoju, przy preferansowym stoliku...
Próżno dziś odzywa się trąba. Ci starzy politycy już na jej odgłos nie spieszą.
Może trochę dla nas oryginalne i zabawne, ale w gruncie rzeczy poczciwe, sympatyczne ich postacie, zniknęły z widowni, przeszły do galeryi typów zapomnianych, minionych.
Wierny swoim zasadom ex major kazał się pogrzebać w zachodniej stronie cmentarza, bo się przez całe życie na zachód oglądał; stary lekarz empiryk we wschodniej części grób sobie za życia jeszcze wymurował, a neutralny rewizor spoczął na środku cmentarza, pod trzema płaczącemi brzozami.
Zapomniano już prawie o tych ludziach, bo starsza generacya wymarła — a młodsza, bieżącemi troskami zajęta, nie bardzo się we wspomnieniach zagłębia. Mało kto już przypomina sobie granatowy płaszcz majora i rozwianą szeroko almavivę lekarza... mało kto wspomni ich nazwiska w rozmowie.
I niby to niedawno — a dawno; niby taż sama mieścina a nie ta sama, bo jak się w niej rozejrzyć bliżej, to widzi się że tego typu niema, tamtego brakuje... że z inteligentnej sfery mieszkańców wszystko rozproszyło się, rozwiało, niby pożółkłe liście na jesieni, gdy je wiatr po szerokim świecie rozrzuci...
Nie ma was, nie ma już, dobrzy, starzy znajomi! Fala
Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.
— 4 —