Nadeszła zima
Sędzia i podpisarz, zamieszkali razem, punktualnie chodzili do biura, pełnili swoje obowiązki i oczekiwali co im najbliższa przyszłość przyniesie. Tymczasem zapowiadane zmiany nie nadchodziły, wszystko szło po dawnemu, zwykłym trybem; czasem ktoś, przyjechawszy z tak zwanego szerszego świata, przywiózł jakąś alarmującą nowinkę, lecz nowinki nie sprawdzały się.
Dwaj przyjaciele żyli dosyć samotnie, mało gdzie bywali, mały przyjmowali udział w towarzyskiem życiu miasteczka — a jedyną pociechą dla sędziego były listy z Warszawy od siostry i dzieci — a dla jego przyjaciela pewność, że biednej wdowie po samobójcy wiedzie się nieźle, że ma roboty dosyć, tak dalece, iż musiała sobie szwaczkę do pomocy sprowadzić. Cieszył się z tego bardzo mały człowieczek; raz nawet w towarzystwie sędziego poszedł panią Szelążkową odwiedzić, i odrazu, wstępnym bojem, potrafił sobie zdobyć sympatyę jej dzieci. Dopomogły mu do tego cukierki, konik i lalka, które im przyniósł — ale trzeba przyznać, że niezależnie od tych darów, potrafił zaskarbić sobie