Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.
— 133 —

— Stary myśli że młody jest fuszer — a młody myśli sobie znowu że stary jest fuszer.
— Ale coż jest aptekarzowi? czy istotnie niebezpieczna rzecz?
— Mnie się zdaje że jest ciężka słabość... a młody doktór powiada że całkiem niewielki interes.
— A pan Zabłocki?
— Pan Zabłocki całkiem nic nie powiada — i zdaje mi co un ma najlepszą racyę...
— Pleciesz głupstwa, mój Szulimku, jakże może mieć racyę kiedy nic nie powiada.
— Dlatego ma racyę... że nie chce choremu prawdę powiedzieć. Un jest stary doktór, un wie że niemożna choremu straszyć!
— Biedny Szwarc, — rzekł sędzia, — widocznie musiał się zaziębić i dostał zapalenia płuc.
— Niech my tego nie dostaniemy... co un dostał!
— Ale przytomność ma?
— Aj, aj, i jak jeszcze! Un gada, uu ciągle gada! Jak ja mu stawiałem bańki, to się coraz odzywał: jak myślisz Szulimku, czy ja będę zdrów? Ja jemu powiadam: oj, oj, pan aptykarz będzie sobie tańcował na weselu. Un sobie trochę ucieszył, i znów za parę chwil to się pyta: powiedz-no Szulimku, jak tobie się zdaje, czy ja będę zdrów? Ja kiwałem z głową — a un powiada: ty nie kiwaj ze łbem jak kuń, tylko gadaj czy ja będę zdrów? Ciągle się o to pytał!
— Widocznie obawia się śmierci.
— No, a kto się nie obawia śmierci, proszę pana sędziego, kto się jej nie boi?! Każdy się boi, tylko niekażdy o tem mówi, bo nawet nie godzi się mówić o takim interesie. Śmierć to jest śmierć; kiedy Pan Bóg da to będzie. Na co się pytać?!
— On jest ciekawy z natury.