Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.
— 134 —

— Co z tej ciekawości? Pfe! A ciągle się pyta! i mnie się pyta i doktorów się pyta i pana sędziego widać też się chce pytać!
— Zkądże ty o tem wiesz?
— Wiem, bo kazał mi żebym poszedł między wszystkie panowie, żebym się kłaniał, żebym prosił co jego trzeba odwiedzić, bo on słaby jest... a pana sędziego to osobliwie kazał prosić, dwa razy powtarzał żebym nie zapomniał... Widać ma jakiś interes. Regenta także kazał prosić.
— Może testament chce zrobić.
— Na co jego testament? Czy ma dużo familii? całe parade dwie córki! Podzielą się — i po wszystkiem. Nasz doktór, co ma się z panną aptekarzówną żenić, pogodzi ich lepiej niż regent. To głowa jest! to piękna główka jest!
— Dowodziłeś przecie niedawno że fuszer.
— To swoją drogą, a głowa swoją drogą. Ja mówię ogłowie do interesów... Ha! ha! jaka to głowa! on kiedyś będzie miał wielki majątek; ale ja tu gadam, a jeszcze u pana regenta nie byłem. Muszę się spieszyć, bo pan aptykarz będzie się gniewał.
To powiedziawszy Szulim wyszedł, aby jak najprędzej spełnić polecenie chorego.
W aptece tymczasem zaniepokojono się na seryo. Szwarc co parę godzin wzywał Zabłockiego, a przyszłemu zięciowi nie pozwalał oddalać się ani na chwilę.
— Czekajże — mówił — nie chodź, nie zostawiaj mnie samego w takiej ciężkiej chorobie! Oto, uważam, że chcesz odejść... a mnie w lewym boku coś kole jak szpilką, co mówię jak szpilką! jak nożem, jak dzidą!.. Ach! uważasz, jaki kaszel? to niebagatela. To jest... proszę cię, jeżeli Kornelcię kochasz, jeżeli mi co dobrego życzysz, powiedz co to jest? Nie myśl że się obawiam, nie — ani mi się śni... tylko lubię grać w odkryte karty.