le stoi co o psie szczekanie, albo o ten wiater co se po polu chodzi. Złe języki! niechnobym ja taki zły język obaczyła, wiedziałabym co jemu powiedzieć. Widzicie ich... złe języki! na taką poczciwą panią!
— No, no, dajcie już pokój, moja Wojciechowa, idźcie zobaczcie do dzieci, co one tam robią w swoim pokoiku?
— Toć wiadomo że się pójdzie... tylko mnie to słowo co pani powiedziała kolnęło, jak nie przykładając szydłem Złe języki! a niedoczekanie wasze! Że insze ludzie mają gębę, jak na to mówiący u psa, to już bez to dzieci od dobrego człowieka odpędzić?! Zreśtą, niech tam sobie ujadają jak Kurta na Bożą-mękę — to i co?! Albo to sobie pani nie pani, nie wdowa, sprawiedliwa jak pan Bóg przykazał — a choćby i na to mówiący ten pan, trocha krzywy, bo ma już taką urodę, ale zawdy kawalir!.. a jakby wola Boga miłosiernego w tem była, to kużdy ksiądz ślub da przez żadnego kłopotu.
— Ach moi kochani! co też mam przychodzi do głowy!? Idźcie proszę was do dzieci, temu panu się na spacerach nie naprzykrzajcie — a mnie już o takich rzeczach nie mówcie, bo się na was rozgniewam naprawdę.
— Mój Boże! — a dyć ja nie bez złość gadam ino bez dobrość... ale kiej pani każe, to zamknę gębę na cztery kłódki... zamknę! zamknę! nawet pary z ust nie puszczę... skoro się pani ma gniewać.
To mówiąc babina wyszła z pokoju, mrucząc do siebie:
— Zawdy pani, — choć dobra pani — to pani... zawdy z polityką! Że tamten, Panie mu grzechy odpuść, marną śmiercią skończył — to już za drugiego nie wyjść, bo to niepolitycznie. Przez męża kobiecie bieda jest, a jeszcze gorsza z dzieciami. U nas tam po wsiach takich polityków nie stroją; zabierze Pan Bóg jednego, to drugiego da... Oj, oj! gniewaj ty się, moja pani, niegniewaj... a ja zawdy swoje po-
Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.
— 148 —