Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.
— 177 —

no, tak wybrało się kilku, pojechali do jednego bardzo mądrego człowieka... Pojechali z płaczem, krzykiem, gwałtem — i pytali jego co będzie?
— Ja myślę że on tyle wiedział co i oni...
— Źle pan konsyliarz myślał, bo taka osoba to wszystko wie... On tylko zajrzał do książki i czytał, czytał, a potem podniósł głowę i powiedział: „nic nie będzie“. Od tego jednego słowa wszystkie ludzi byli uspokojone i świat stoi sobie jak stojał, na tem samem miejscu...
— Więc i Fiszel jest podobnie wielka osoba, skoro was uspokoił?
— Aj Fiszel! Fiszel, ma się rozumieć jest osoba, ale z tamtą osobą nie pasuje go równać. Fiszel jest mądry człowiek do interesów, do geszeftów; a tamten! ho! ho! tamten jest do Pana Boga. Un ciągle tylko ze świętością ma do czynienia, ciągle książki czyta.
Doktór uśmiechnął się.
— Ja wiem, — rzekł Szulim, — że panowie lubią się śmiać z takiego interesu... ja wiem.
— No — ja nie śmieję się... ale bądź zdrów, ja do sądu wstąpię. Możebyś wskazał z łaski swojej jaką mądrą osobę, któraby doradziła tym ludziom, gdzie mają się teraz podziać i szukać kawałka chleba?
Szulim ramionami poruszył.
— Osobe? jakie tu osobe może poradzić?
— Przecież radzi wszystkim...
— Eh, widzi pan konsyliarz, w takich interesach to musi każdy sam sobie radzić... Zresztą, proszę wielmożnego pana konsyliarza, ludzie powiadają że kogo Pan Bóg stworzył — tego nie umorzył; takie panowie z edykacyem, z głowem, to mnie sze zdaje nie powinni zginąć.
— Zdaje ci się, — rzekł doktór z westchnieniem.
— Pan doktór wzdycha... ja miarkuję dlaczego... panu